środa, 29 grudnia 2010

marzenia z wyprzedaży...

Byłam na tych sankach, tyłek mi zamarzł na lodową kosteczkę, Justynka przeżyła, nie miałam serca spuścić jej do Odry.
Ogarnęło mnie jakieś zmęczenie, niemoc... Kiedy to ten Sylwester, za dwa dni ? Nie kojażę czy dziś środa, czy czwartek. Nie nawidzę nie chodzić do pracy, praca trzyma mnie w kupie, organizuje mnie. Bo tak to dni mi się rozłażą jak mrówki z obrazów Salvadora Dali, mrówki w kandyzowanym cukrze...

Koniec roku, nareszcie, jupi !!!  To nie był dobry rok, zaczął się katastrofą a potem napięcie tylko rosło...
Sylwestra spędzę na Ginger, właściwie to spędzimy, ja i H. i nasze urocze wilczki. Szampan Piccolo w roli głównej, zrobimy tiramisu i spaghetti z łososiem. Ciekawe czy doczekamy do północy ? Ogień w kominku, fajki, piękne Sylwestrowe kreacje, piżamowo- dresowe wersje małych czarnych, perełki łez...oj no pereł nie będzie ;-).
Bez dramatyzmu i teatralnych gestów...

W myślach mam szary cement, ciało jak beton, w sercu pył i proch...
Ogarnia mnie niemoc...
Może to kwestia prasowania, nie cierpię prasować...

Pojedziemy jutro do sklepu, taki jest plan...
Wyprzedaże, szał zakupów...
Pragniemy nowej bielizny...
Jedyny luksus na jaki mogę sobie teraz pozwolić...
To marzenia, że jego dłonie kiedyś ją ze mnie zdejmą...
Niecierpliwie...
Ciekawe jaki kolor lubi ?
Nie znam go jeszcze wiec to będzie niespodzianka :-).

Na nic nie czekam...
W sumie to jest taka rzecz, której jestem ciekawa, ale to za kilka tygodni...
Uczę się cierpliwości...

PS. ach i może ktoś chce dołączyć do piżamowego Sylwestrowego party ?
Zapraszam :-), to może być ciekawe doświadczenie :-).
: DDDDDDDD

Brak komentarzy: