wtorek, 28 grudnia 2010

zapach światła na Ginger...

O rzesz w mordę jeża, kurza melodia, kur.. mać, psia kostka !!!!!!
Masakra, masakra bez kitu i ja pier...

No tak i jeszcze parę niewybrednych i mocno niewyszukanych wytartych frazesów, zdecydowanie nadużywanych w przydrożnych knajpach, podejżanych spelunach i na Ginger Street 13 czyli w moim słodkim domu, dzisiaj wieczorem.
Powód, no jasna anielka, poważny :-). To paskudne, dziewczątko, podlotek przebrzydły, jedyna przyjaciółeczka od serca mojej Lu, stłukła swymi malutkimi słodziutkimi, nieskalanymi grzechem rączętami moje, rozumiecie, moje perfumy.
Mam w przedpokoju uroczą, nieprzydatną do niczego kutą z żelaza toaletkę, którą otrzymałam na nie wiem które tam Święta od Prezesa w podarunku. Na tej rzeczonej, nieprzydatnej do niczego toaletce stoją sobie spokojnie i pięknie wyglądają różne tam takie damskie duperelki. Koszyczki z malunkami do upiększania mojej wątpliwej urody, skrzyneczki i szkatułki z ozdupkami wszelakimi, naszyjniczki, pierdziczki, kolczyczki i moje kurde balans perfumy !!!!!
Stoją i sobie pachną, czasem na mnie tez. Różne. Mam ich teraz trochę. Kocham zapachy, a że nie bardzo mnie stać to jest ich trochę !!! i teraz o jedną trochę mniej.
Jasna dupa i w dupę jeża.
Stłuczony flakonik, niby niechcący, to Light Blue Dolce Gabbana, och...
Wiem to żadna tam super wysoka półka, taki tam popularny zapaszek ale bardzo je lubię. Te stracone dostałam na zeszłą Gwiazdkę od Prezesa, czym sprawił mi niekłamaną radość. Od pewnego już czasu przestał móżdżyć co by tu mi podarować i wpadł na genialny pomysł kupowania mi zapachów. Czasem trafiał, czasem nie. Trafiał za pomocą nosa H i dobrze, cieszyłam się, bardziej niż z innych prezentów.
Raz pamiętam próbował mi kupić książkę, dobrze że czytam wszystko łącznie z książką telefoniczną, ale tego nie chciał czytać nikt nawet H, która czyta nawet etykiety na żarciu z supermarketu z niekłamaną rozkoszą...Dobrze,że zaniechał :)
Wogóle to kocham perfumy, zapachy, w sumie to jestem łatwa w obsłudze prezentowej.
Moje ulubione, ukochane perfumy to Tresor Lancome, wiem trochę staro świeckie ale tak kusząco rozgrzewają się na moim ciele, że mam ochotę sama siebie zjeść, polizać, wypić. I robić różne nie przyzwoite rzeczy sama z sobą  : DDDD. Boże to anielski zapach. Pierwszy raz kupiłam je sobie będąc w Paryżu i zakochałam się .
Teraz też dostałam niezgorszy zapach, bo Truth Calvina Kleina, cóż to nie Lancome, ale też nie śmierdzą.
Śmierdzi za to całe moje domostwo, w powietrzu unosi się zapach światła, kurwa, przepraszam mać. Ściera do podłogi pachnie moimi perfumami...
Chcielibyście widzieć przerażoną minę Lu, kiedy zobaczyła, jak nerwowo ścierałam resztki zapachu z terakoty i przez zaciśnięte zęby uprzejmie syczałam do matki Justynki, że nic się nie stało :-). Potem kiedy ją kładłam spać szepnęła mi zatrwożona do ucha:
- Mamin byłaś wściekła, co ? Słyszałam jak Ci głos drży, jak tak drży to się wkurzasz, co ? Ale byłaś dzielna i jej nie zabiłaś... Dziękuje Mamin... bo wiesz ja na jutro się umówiłam z nią na sanki. Pójdziemy Mamin, co?
Pocałowałam moje szczęście w czoło i powiedziałam:
- Lu, kocham Cię nad życie, pewnie ,że pójdziemy.
Ale proszę was nie proście mnie bym napisała co mi przyszło do głowy w związku z jutrzejszymi sankami ...
Całe szczęście,że prokurator nie daje dożywocia za same myśli. Zepchniecie z wału wprost do lodowatej Odry to naj łagodniejsza moja myśl :-). Dobrze, że idzie z nami mama Justynki bo mogłabym się z leksza zapomnieć.
No teraz się tylko uśmiecham, he, he, he, ale jutro dam popalić obu diablicom, he, he, he. Na tych sankach.

PS. Boże jaki człowiek jest ograniczony przez przedmioty. A przecież powinnam się wyzbyć przywiązania do nich wszelakiego, po tym jak kilkanaście lat temu straciłam wszystko podczas powodzi. Cztery metry wody w domu i tony szlamu kiedy opadła, robi lekkie wrażenie.  I cały w tym szlamie dobytek upaprany, pamiątki, zdjęcia, rysunki, obrazy no całe moje życie poszło w pi..., utoneło w gównie. A może właśnie to nauczyło mnie szacunku do tego co mam. Sama nie wiem :-).

Brak komentarzy: