wtorek, 30 listopada 2010

A jak anioły...
















Oto co robię w tak zwanym "wolnym czasie "...
Zimą...
Lepię anioły. Lepię je już chyba szósty rok. Zrobiłam ich z 500, powaga i to tylko w okresie świątecznym. W tym roku już nie chciałam, jakoś nie mogłam się zebrać. Odwlekałam to jak mogłam. W końcu jak się zmobilizowałam to mi nie wychodziły. Rozmazywały się im buzie, puchły podczas wypiekania, jedną partię spaliłam na węgiel i to tą najładniejszą. Nie szło mi malowanie ich...byłam pełna niechęci, dłonie miałam wypalone przez sól, ciasto przyprawiałam łzami, by było jeszcze bardziej słone...Ale ja waleczna jestem i postanowiłam się nie poddawać, a co tam...
Nie ulepię tyle co zwykle, nie chcę mi się szukać potencjalnych nabywców, ale bez moich aniołów nie było by w domu atmosfery świątecznej, nie wyobrażam sobie w sumie, że nie poczułabym ich cudownego ciepłego zapachu gdy za oknami śnieg...Piekę więc edycję limitowaną, ograniczam się do 30 chyba ;-).
W domu pachnie niebem i pieczonym chlebem :-).
 Lu piecze swoje aniołeczki i asystuje przy malowaniu moich.
Moje anioły są wszędzie, ponoć zawędrowały za granicę również. Robiłam różne, dla dorosłych, dziecięce, kolorowe, bajkowe, małe, duże, z muszlami, na koniku, na chmurce, muzyczne i jedną diablicę anielicę.
Idą święta, przynajmniej u mnie w domu nimi pachnie.
Pachnie niebem i pieczonym chlebem...
Zabawne jak ludzie kochają anioły. Wierzą, że ochronią ich przed złymi mocami chyba ? I chyba tak jest troszeczkę w tym prawdy, przynajmniej ja w to wierzę. Wiem to dziecinne i naiwne, ale w coś trzeba wierzyć. mam ich w domu dużo, wszystkie te kulawe, których nikt nie chciał, bo nieładne, bo popękane, bo nie takie...Wszystkie przygarniam, zostają ze mną i śmieją się z ludzi, którzy je odrzucili bo są inne. Chronią mnie, czuwają nad moją bezsennością, w tym roku będzie ich więcej niż zwykle, tych nieudaczników, dziwaków, tych niekochanych...

Aniele nie mój...
Nie otulaj mnie skrzydłem...
Nie tego pragnę...
Ciasno mi w tym ...

Milczysz do mnie buzią z ciasta...
Pogardliwie spaloną na popiół...
Twoje ciało z soli mych łez...
Ulepione niezdarnie...

Kikuty połamanych skrzydeł...
Sterczą obrażone...
Szczyptą gwiezdnego pyłu...
Nie przekonam Cię do siebie...

Milczysz do mnie buzią z ciasta...
Zmarnowałam kolejną szansę...
Niby przepis był prosty a...
Źle dobrałam proporcje..

do diabła z tym...

Brak komentarzy: