poniedziałek, 24 stycznia 2011

Zapach Lenora. Dotyk... cz. I

istnieje taka psychologiczna teoria, że człowiek by przeżyć potrzebuje określonej liczby głasków...

Krótko mówiąc, do życia potrzebny nam jest dotyk drugiego człowieka. Podobno nie wystarczająca liczba głasków, dotykania, u niemowląt jest przyczyną powstawania autyzmu, to tylko teoria.
Małe dzieci pragną dotykania matki. Ciepło jej ciała uspakaja je, najlepiej nagiego, by czuło jej zapach. Potem kiedy dorastamy do pewnego momentu też zabiegamy o tego typu kontakt, bezpośredni, cielesny. Tworzy się wtedy mocna więź uczuciowa, pomiędzy dotykającymi się ludźmi.
Dzieci starsze, w szkolnym okresie, zaczynają tego unikać. To przyczyna stresu dla nich, gdy matka próbuje je przytulać, obejmować, całować. To dla nich straszny kłopot. Więź się rozluźnia, przyjmuje inną postać, przechodzi na inny poziom. Nastolatki namiętnie próbują na nowo odkrywać tajemnice dotyku, ale już między sobą, szukają pierwszych kontaktów cielesnych z zupełnie innych przyczyn, podobnie jak ludzie dorośli.
Dotyk dorosłości wiąże się z sexem, z intymnym, najgłębszym kontaktem cielesnym jaki może nawiązać dwoje ludzi. Niekoniecznie związane jest to z uczuciami, z miłością. Po prostu chcemy zaspokoić swoją rządzę, przeżyć przyjemność i tyle...

Dlaczego to piszę ?

No cóż...
Zawsze unikała dotyku, jako dziecko nienawidziła przytulania, głaskania, całowania. Uciekała przed tym, jej mama miała z tym poważny problem, była trochę jak autystyczne dziecko. Jako bardzo młoda osoba, też miała z tym problemy. Wkroczyła w dorosłość i odkryła tajemnicę swego ciała dość szybko,( 12 lat),ale tylko po to by zaspokoić swoją nie okiełznaną ciekawość. Kiedy ją zaspokoiła to przechodziła z tym do porządku dziennego i szukała dalszych podniet. Nie interesowała ją sfera uczuciowa, dopóki się nie zakochała.

Tak znacie to...

Pierwsza miłość. Liceum.
D. był jej "wszystkim", całym światem. Pięć lat i nic...nie mogła, nie potrafiła się przełamać, tak mocno była zaangażowana, że bała się zranienia. I krążyła wokół niego długie lata, a on wokół niej. Byli, jak to nazwać, przyjaciółmi. Napięcie erotyczne między nimi było tak mocne i gęste, że można było je kroić nożem. Ona spotykałam się z innymi, on też...By je rozładować. Gdy byli razem tylko rozmawiali, czasem całowali się, pijani na imprezach. Rysował jej nagie ciało, ona jego...Godzinami poznawali się na papierze rysunkowym, odkrywali intymne części ciała. On pieścił jej piersi węglem, ona jego penisa ostrym H, czasem HB. Drażnili się na wzajem. Potem śmiali się z tego opowiadając sobie w jego wynajentym pokoju, swoje przygody erotyczne. Zawsze razem, nierozłączni, wiecznie nie spełnieni...Przestrzeń między nimi zapełniali słowami, zagadywali swoje pożądanie. Krzyczał na nią pijany - Zabijasz mnie swoją obojętnością. Muszę się onanizować przed twoimi portretami by cię mieć...
Wzruszała ramionami. Szła do do innego by ugasić żar swojego ciała. Kolorował pastelami ciała innych dziewczyn, ona czarnym tuszem swoje serce.
Szkoła się kończyła, ostatnie egzaminy, wiedzieli, że już tak dłużej nie można, on miał jechać do Krakowa na Akademię Sztuk Pięknych, ona do Poznania na arhitekturę. I stało się...impreza, oboje pijani, zatrzymał ją w drzwiach, natrętnie wpychając język w jej usta. Zaciągnął ją do pokoju - Teraz cię narysuje naprawdę, moja piękna...Uległa, jego miękkie dłonie błądziły pod bluzką, wyłuskał jej drobne piersi i gryzł sutki. Nie opierała się, zamknęła oczy gdy wszedł w nią i ukołysał w swoich ramionach. Biodra obijały się o siebie - Jaki on kościsty -pomyślała- Chudy... Miękkie usta otulały, jej wnętrze. Jego oddech pachniał nią i farbami olejnymi, tak słodko.
Cóż...po wszystkim, kiedy spał, uciekła, bez śniadania do łóżka. I postanowiła nigdy się do niego nie zbliżać. Emocje, które nią targały były tak mocne, że rozsadzały ją od środka, myślała że umrze. Nie umarła, bo tak szybko się nie umiera. On wyjechał i nigdy więcej go nie zobaczyła. Dowiedziała się później od kogoś, że złamała mu serce...ołówkiem HB.
Ona pod sercem nosiła jego dziecko, przez moment...piękne i pastelowe...
Nie potrafiła, inaczej nie mogła. Myślała wtedy - A jak mnie zrani, zostawi, będę mu obojętna...
Wolała sama odejść, choć wszystko w niej krzyczało z tęsknoty za nim. Wtedy coś w niej umarło, nie tylko dziecko... Założyła swój pancerz ochronny, który porasta jej ciało do dziś. Postanowiła, że nigdy nikogo nie pokocha, że nigdy nikogo do siebie nie dopuści, że nie pozwoli by ktokolwiek, kiedy kolwiek dotarł do niej, do jej wnętrza.

Wyszła za mąż, bardzo wcześnie. Zrobiła to z różnych przyczyn, niekoniecznie z miłości. Musiała uciekać z domu. Przed ojcem pijakiem, matką obojętną na siniaki na jej ciele, kiedy ojciec okładał ją pięściami. Spuchnięte oczy, bez kropli łzy, krew...
Wyszła za mąż. Poznała go kiedy miała 16 lat. W sumie to byli  przyjaciółmi. On był bezpieczny, wiedziała, że on jej nie zrani. Nie było z jej strony tego uczucia. Więc pomyślała, że to może się udać...
Był to swojego rodzaju układ.
Nie zaprzeczała, kiedy ją o to pytałam, próbowała...
Starała się z całych sił, wiele lat...
Zamknęła się na przeszłość, potem na przyszłość aż umarła w niej i terażniejszość. Przestała cokolwiek czuć, czymkolwiek się interesować, poświęciła wszystkie swoje pasje by wzbudzić w sobie uczucie, by pokochać, by im się udało.
Myślała, że jak zrezygnuje z siebie do końca, jak zabije w sobie siebie, swój irracjonalny strach, przed dotykiem i zranieniem to pokocha go i będzie szczęśliwa. Nic bardziej mylnego. Wszystko się w niej zapadło, umarło, on się nawet nie zorientował... Nigdy przecież z nią nie rozmawiał. Bo po co ? Była  taka idealna, cudowna, mądra, inteligętna i  interesująca. Czytała ponad czasowe książki, oglądała niepokojące filmy, brylowała w towarzystwie, była jego gwiazdą. I nikim poza...
Dawała z siebie tyle ile mogła, gotowała, sprzątała, prała, nawet przytulała, dotykała, ale wciąż jakby obok. Chciał by była taka jaką on sobie wymarzył, śmiejącą się, radosną, chętną kochankę, na każde zawołanie, zawsze gotową do dotykania. Zawsze i w każdej sytuacji. To było najważniejsze, ten dotyk. Miała być interesująca, to była, miała być twórcza, tworzyła, radosna, śmiałą się do bólu w kącikach gorzkich ust.. Kiedy płakała, złościł się, był obojętny, wychodził. wiec przestała płakać, z resztą nigdy tego nie umiała robić, próbowała się dla niego nauczyć, myślała, że to pomoże, że wtedy dostrzeże w niej ją, a nie piękny przedmiot pożądania.

Tęskniła nie przespanymi nocami za rozmowami, za słowami, za tą namiętnością i pasją która ogarnia kobietę gdy patrzy na dłonie ukochanego mężczyzny i pragnie tylko na nie patrzeć. Śledzić ich skąplikowany taniec gdy opowiada o czymś zapominając o wszystkim...Za zapachem, który wypełnia przestrzeń gdy ON wchodzi do pokoju i pragnęła tylko go czuć w swoim wnętrzu. Tęskniła za gorącym ciałem, które czuje się przez JEGO ubranie gdy siedzi obok niej. I tak bardzo go pragnęła pragnąć, że rosło by w niej to pożądanie na samą myśl, że JEGO dłoń, biała jak śnieg, przez moment dotknie jej dłoni,  gdy odpalałby jej papierosa. I, że tej dłoni nie cofnie gdy ona delikatnie ją muśnie, nieśmiało.  Za spacerami wśród opadających liści, milczeniem w zawieszeniu, niewymuszonym.  Za JEGO ustami, błyskiem smutnych oczu koloru miodu... Za JEGO ustami, które przecałuja jej ciało, pewnej nocy, niechcący z zaskoczenia., nie dotykając jej ust.

Mąż kochał ją, nie zaprzeczała, dbał, dopieszczał, płacił rachunki, spełniał zachcianki. Była jednak tylko jego własnością, małą laleczką, nie kobietą, dzieckiem zagubionym we mgle, które trzeba za wszelką cenę chronić, zamknąć w złotej klatce. Kiedy trzepotała się jak ptak, kiedy próbowała walczyć o swój margines, tłumaczył tonem mentora, że jej to szkodzi, że nie wypada, że nie powinna.
Powinna, musiała być taka, nie taka, inna. Próbowała, zmieniała maski tysiące razy, grała w różnych konfiguracjach, Nie pomagało, kończyło się źle. Przestała, pancerz rósł, łuski smoka błyszczały opalizującą zielenią, błyszczały w słońcu wypolerowane do bólu, nie jej, tylko tej wymarzonej, wychcianej, nierealnej kobiety...Nie jej..
Dziecko.  Pojawiło się, myślała, że w końcu stanie się taka...jak trzeba.
Krzyczał, - Kochasz ja bardziej niż mnie, jestem na końcu...
- Chodz kochaj mnie a nie ją, tą twoją córkę, dotykaj mnie a nie ją...
Córka, płakała, taka malutka. Spała z nią, bo ten dotyk...dziecku był tak potrzebny.
Dotyk jej ciała, smak jej piersi...

Był zły na nią. Mawiał - Wracaj do łóżka i daj mi to czego ja potrzebuję, dorośnij w końcu, płać rachunki, wydawaj pieniądze z głową, nie bujaj w chmurach, ugotuj, wyprasuj, zapuściłaś się, zadbaj o siebie, jak ty wyglądasz, jak ty myślisz, nie patrz w okno, gadaj ze mną, idź, stań, połóż się, nogi szeroko, na bok, dlaczego ty nie masz orgazmu, może psychiatra ci pomoże, lecz się...
Zostaw to dziecko, kochaj tylko mnie...dotykaj jak dotykasz ją , czule...
Dlaczego nie malujesz, dlaczego nie rysujesz, masz talent, nie czytasz już niczego, nie spotykasz się z naszymi znajomymi, wyjdźmy do ludzi, uśmiechaj się, dorośnij, myśl, nie marnuj czasu, ciągle patrzysz w okno, co ty tam kobieto widzisz...za tymi szybami...
Ten cholerny komputer, co tam piszesz, nie pisz, pisz bo masz talent, głodny jestem, znowu nie ma obiadu, nie zrobiłaś zakupów, nie gap się w to cholerne okno, rozmawiaj ze mną, wiozę cię nad to pieprzone morze a ty piątą godzinę milczysz, wyjdź do ludzi, jesteś obca, zimna...suka...kurwa, zmarnowałaś mi życie...kocham cię...
Potok jego słów ją zalewał, jak lawa. Dusił brakiem zrozumienia.
Nie mogła...
Dotyk...
Umarł w niej, całkiem...
cdn.

Brak komentarzy: