czwartek, 16 lutego 2012

w tym szaleństwie jest metoda...

http://www.doradca.com.pl/po_godzinach/lyteratura/kot-w-pustym.htm


Ale szalony dzień, a jeszcze się nie skończył...no właśnie. Siedzę sobie teraz na moim jeszcze narożniku i czekam aż woda dopełni wannę. Robię sobie ultra mega gorącą kąpiel. Tak wiem to mocno niewskazane dla mojego serca ale, ja tak to lubię. Po głębszym zastanowieniu postanowiłam, że będę sobie robić drobne prezenty, dla samej siebie, a co tam. Dziś tym prezentem będzie ta kąpiel. Ktoś powie, kąpiel, phi co to za prezent ? O dla mnie to milowy krok.
Siedzę sobie tak i słucham jak woda leci do wanny, mały kot w osobie Izydora wpakował mi się bezczelnie na kolana i mruczy jak wariat. A ja sobie myślę o tym co dziś usłyszałam od mojej koleżanki z pracy...Z bardzo mądrą miną powiedziała mi, że skończę jako samotna kobieta z kotem na kolanach. Ech, pomyślałam sobie w duchu co Ty tam wiesz młoda damo :). Jak będę miała tego kota na klanach to jak mogę być samotna. Kurcze po zastanowieniu stwierdzam, że może ona ma i rację. No sama nie wiem, czas pokarze.
Na razie faktycznie siedzę z tym małym kotem sama i leje sobie wodę na samotną kąpiel. Jej jakie to niedorzeczne i jakie realne zarazem. No cóż jest jak jest.
Ranek u mnie jak zwykle szalony. Wstałam o 6, w wariackim amoku prasowanie i pakowanie Lu. Bowiem moje dziecię pojechało z prezesem i jego kobietą do Warszawy. By spełnić zapotrzebowanie prezesa, musiałam się bardzo sprężyć, bo jakoś wcześniej nie miałam do tego weny. Więc pospieszne pakowanie, szykowanie na bal, na który Lu przed wyjazdem zażyczyła sobie pójść, sprzątanie, śniadanie i odprowadzanie Lu do szkoły w pełnym rynsztunku.
Boże...dokonałam tego w między czasie czyszcząc kotom kuwety, karmiąc koty, czesząc zapłakaną i sfochaną Lu, szykując swoją skromną osobę do pracy i na wizytę do adwokata. Jestem super mamą, super  mocną kobietą, nad człowiekiem bo wszystko to odbywało się w perspektywie brnięcia przez zaspy śnieżne, gonitwy z czasem i gonitwy moich myśli.

Ale...ale wszystko załatwiłam, zdążyłam, spakowałam, przyszykowałam...tylko kurna malowałam te swoje smutne oczyska już w pracy :). No bo adwokat i w ogóle trzeba przyzwoicie wyglądać. Bo się skończy jako samotna kobieta z tym kotem itp.

Adwokat, miły młody człowiek udzielił porady, za darmochę, bo po znajomości. Chyba powinno mnie to zastanowić, to i wygląd jego gabinetu, który wyglądał jak składzik na szczotki. No cóż- pomyślałam sobie- jest młody, na dorobku i nawet jego mono nie oficjalny strój mi nie przeszkadzał, bo mądrze do mnie gadał, paragrafami. Kazał wiele uczonych rzeczy zrobić i polecił się nie martwić, bo damy sobie radę.
Ale na koniec, boże mój złoty, który widzisz to i słyszysz zapewne wszystko i nie grzmisz powiedział, coś w stylu- jeśli pani tego nie załatwi, skończy pani jako samotna kobieta z kotem na kolanach...:) No żesz wyobrażacie sobie moją minę :). Wszyscy nagle uparli się wciskać mi jakieś kociska, na moje kolana i wszyscy wokoło to jakieś pieprzone wróżki czy co ?

To fakt posiadam kota, a nawet chwilowo dwa, jestem sama, a co najgorsze jestem kobietą ale żeby aż tak z grubej rury :). Ja wam jeszcze wszystkim pokaże ! Pójdę i się wykąpie, a potem to może nawet coś zjem i...jeszcze...no, pogłaszczę kota na moich kolanach...
ale to zupełnie inna historia...

dodam, że jest 17:52...tak zdecydowanie jest coś na rzeczy :), samotność to szarość tego wieczoru, to smutek w moich oczach, to kot na kolanach...i pada wciąż śnieg, tak leciutko, delikatnie, bez skrępowania, bez zobowiązań, bez...wszystkiego




i dla Ciebie...
jakoś pogubiłam w majlach to co miałam tu  umieszczać od Ciebie, ech ta moja niesubordynacja :), obiecuje poprawę ...więc dziś tak będzie, o :)

Brak komentarzy: