może nie czytasz moich listów, może nie masz czasu zaglądać do poczty, może...
lubię pisać, pisząc czuje się bezpieczna, chowam się za słowami...
choć teraz najbardziej na świecie wolałabym porozmawiać, z Tobą
chciałam Ci tyle powiedzieć, a słowa nie chcą się wypowiedzieć
denerwuję się trochę
pamiętasz jak się kochaliśmy ?
przynajmniej tak starałam się porozmawiać z Tobą, lepiej Cię poznać
intensywnie, choć nieporadnie bo to był dla mnie obcy język
więcej w tym było gestykulacji niż słów
tak jak gdy jedziesz do obcego kraju, nie znając języka, masz tylko ogólne informacje ale wszystko jest takie lekko zamazane, dalekie
choć ja od razu poczułam, że będę w tym języku potrafiła kupić chleb i mleko do porannej kawy, że nie zgubię się w stolicy tego kraju, że opowiem jak tam znowu wrócę o swoich uczuciach a to wyższy poziom konwersacji
mam chyba słabszy dzień, zaczęło się już jakiś czas temu
a dziś
szkoda gadać
czy też miewasz takie momenty ?
jak wszystko wybucha supernową, nic się nie chce równo sklejać, czas rozłazi się w szwach, pęka, jakbyś gotował jajko w skorupce za pomocą mikroweli, myśli zapętlają się w miliony gałganków
nie miewam stanów depresyjnych ale czasem ogarnia mnie taki smutek
i tylko patrzę przez okno na płatki śniegu w świetle latarni
oczy bez cienia zachwytu, puste sinym blaskiem
może to choroba, jej przedsmak ?
może po prostu jakaś tęsknota ?
za rozmową, wymianą myśli
za ciepłem ramion w nocy
za wiosną
ech...
nie
spałam dzisiaj w nocy...
pełnia...
1,
2, 3, 4...
chodziłam
boso po domu...
patrzyłam
na zatokę, oddalone światła...
w końcu
zrobiłam sobie kakao, zazwyczaj pomaga na bezsenność...
papieros...
5,
6 i sen...
łóżko
jak okręt, samotny żagiel kołdry, nie złapał wiatru...
dwie
szalupy ratunkowe poduszek, którą wybrać lewą czy prawą ?
totalna
flauta...
dryfowanie
to najgorszy stan, bez nadziei na bezpieczną przystań...
nagie
ciało na pokładzie materaca...
sinym
rankiem na horyzoncie nikłe światełko latarni...
kotwica
dnia, bilet kolejowy w jedną stronę...
sprzątanie...
czy będzie jakieś jutro, kolejny
piękny dzień za oknami...???
nie wiem...
może jutra nie ma...
może
lepiej by go nie było...
Powiedz
dlaczego zawsze musi nadejść jakiś poniedziałek i oblać nas kubłem zimnej wody
?
A
ja w sumie zawsze nie lubiłam środy :-), bo jest jakaś pomiędzy,
niezdecydowana, pół na pół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz